Kochani, na blogu coś dziać się musi, i myślę że kiedyś będzie tego więcej, a tymczasem, żeby blogger nie zardzewiał publikuję zdjęcia pałacyku myśliwskiego w Letzlingen, z ostatniej podróży mojej najwspanialszej żony. No ale jak zdobędę kasę na park to nie będę robił raczej szopki pt. "na bogato", chociaż warto zawsze poznać coś nowego. Z zupełnie innej beczki ... Morwa (Morus). Wiadomo do miast zachodniej Polski sprowadzili ją Niemcy, bo chcieli mieć własny jedwab. Dziś stoją sobie tu i tam przy drodze, a sezon na morwy można rozpoznać po brudnym chodniku. Ja jako straszny łasuch cenię wszystko co można jeść, więc także i morwę, choć przetwory z niej robi się coraz rzadziej, a szkoda, bo owoce morwy są pyszne. A drzewa mają piękne liście. Pozdrawiam